NIETZSCHE – Filozofia | Friedrich Nietzsche CYTATY – Jak przełożyć to na życie?
„Bo, wierzcie mi! – tajemnica, by zebrać żniwo największego urodzaju i największej rozkoszy z istnienia, zwie się: żyć niebezpiecznie! Budujcie miasta swe na Wezuwiuszu! Wysyłajcie swe statki na niezbadane morza! Żyjcie w wojnie z równymi sobie i z samymi sobą. Bądźcie łupieżcami i zdobywcami, dopóki nie możecie być władcami i posiadaczami, wy poznający! Czas wkrótce minie, gdzie starczyć wam mogło żyć skrycie w lesie, podobnie płochym jeleniom! W końcu poznanie wyciągnie dłoń po to, co mu się należy: będzie chciało panować i posiadać, a wy wraz z nim!” I to był nie kto inny jak Friedrich Nietzsche.
Ta przemowa, wydźwiękiem swoim przesycona głęboką pasją i nieokiełznaną chęcią odkrywania, niemalże wzywa Cię do rzucenia się w wir najbardziej nieprzewidywalnych wyzwań życia. Wybrzmiewa w niej nie tylko odwaga, ale i paląca ciekawość świata, która nie zna granic. To manifest życia na krawędzi, pełen niepohamowanego pragnienia poznania, zdobywania i przekraczania wszelkich ograniczeń i granic.
Zachęta, aby budować na wulkanie, jest metaforą życia pełnego ryzyka i intensywności, gdzie każdy dzień to gra, gra o najwyższe stawki. Wzywa nas, abyśmy płynęli ku nieznanym, otwierając się na nieograniczone możliwości, które niesie ze sobą morze niewiedzy i niepewności. To apel, by walczyć i rywalizować, by być nieustannie w ruchu, poszukiwaniu, w ciągłym dążeniu do bycia lepszym, do panowania nad własnym losem i rozumieniem siebie i świata.
W tej przemowie czai się również ostrzeżenie przed zbytnią ostrożnością, która może nas skazać na stagnację. To przestroga przed życiem w ukryciu, które może wydawać się bezpieczne, ale ostatecznie prowadzi do zastoju. Wiedza, według tego przekazu, nie jest statyczna – ona domaga się akcji, ekspansji, ekspresji i władzy nad nieznanym.
To są słowa, które palą się jak pochodnia w mroku, oświetlając ścieżki tych, którzy odważą się podążać za głosem przygody i niezgłębionej ciekawości.
Czy odważymy się podążyć za tym wezwaniem?
Nasz mistrz brutalnej szczerości, prowokator, filozof, który rozumiał, że życie to nie jest spokojna, wygodna przystań, ale raczej rozszalały ocean, na którym trzeba się odważyć płynąć, nawet jeśli nie widać brzegu, ma nam do przekazania kilka istotnych kwestii. Jego słowa: „żyjcie niebezpiecznie!”, „budujcie miasta swe na Wezuwiuszu!”, to nie jest tylko nawoływanie do ryzyka, to wezwanie do zderzenia się z własnymi demonami, z tą surową siłą, która w nas drzemie i którą większość z nas próbuje zepchnąć na dno swojej duszy. Nietzsche woła: przestańcie się bać, przestańcie uciekać – bądźcie zdobywcami, a jeśli trzeba, nawet łupieżcami, bo życie ucieka tym, którzy starają się je przeżyć ostrożnie.
To, co Nietzsche rozumiał, a co tak często umyka w codziennym pędzie do bezpieczeństwa, to fakt, że w każdym z nas drzemie agresja – dzika, niespokojna siła, której źródłem jest instynkt przetrwania, chęć dominacji, potrzeba zagarnięcia tego, co należy się nam jako istotom żywym (i tutaj p.s. poprawna politycznie psychologia nazywa to dzisiaj narcyzmem i usilnie przypisuje te cechy właśnie narcyzmowi, zapominając wszakże czym dokładnie narcyzm jest i co musi być spełnione aby w ogóle o nim mówić). Kontynuując.. To nasz osobisty demon, który, jeśli nie zostanie ujarzmiony, może wyrwać się spod kontroli i zniszczyć wszystko, co budujemy. Ale Nietzsche widział w tym demonie coś więcej – widział w nim siłę twórczą, energię, która może nas popchnąć tam, gdzie inni boją się nawet spojrzeć.
To wezwanie do życia niebezpiecznego jest de facto zaproszeniem do dialogu z własnym mrokiem. Nie chodzi tu o bezmyślną brutalność, ale o świadome otwarcie drzwi do tej części siebie, która pragnie więcej niż tylko spokoju i wygody. Nietzsche mówi: „żyjcie w wojnie z równymi sobie i z samymi sobą.” To nie tylko wezwanie do konfrontacji z innymi, ale przede wszystkim do walki wewnętrznej, do tego, by stawić czoła własnym lękom, własnej agresji i znaleźć sposób, by przekształcić tę dzikość w coś, co napędza nas, zamiast niszczyć.
„Budujcie miasta swe na Wezuwiuszu” – to metafora gotowości, by działać na krawędzi, by być odważnym i nie bać się tego, co nieznane, co niepewne, co potencjalnie groźne. Wezuwiusz to nie tylko realne zagrożenie, to symbol życia w pełni, życia, które wymaga od nas odwagi, by zmierzyć się z własnymi demonami.
To ostrzeżenie, że życie w strachu, ukrywanie się w cieniu własnych lęków, nie jest prawdziwym życiem, lecz wegetacją.
I to jest właśnie klucz: zrozumieć, że agresja, pozytywna agresja, nie jest czymś, co należy zepchnąć na dno duszy. Ona jest tą siłą, która każe nam wyciągnąć rękę po więcej, która popycha nas do przodu, nawet gdy wszystko wokół krzyczy, by się wycofać. Nietzsche nawołuje do tego, by nie żyć skrycie jak płochy jeleń, ale by żyć w pełni, w zgodzie z tym, co w nas pierwotne i nieokiełznane. On nie mówi, by stać się agresorem bez kontroli, ale by znaleźć i nadać tej agresji sens, siłę, która pozwoli nam nie tylko przetrwać, ale zdominować nasze otoczenie, a przede wszystkim nas samych.
Żyjcie w wojnie – nie jako bezmyślni wojownicy, ale jako ci, którzy wiedzą, że każda bitwa z innymi to tylko preludium do walki z własnym ja. Agresja to demon, który domaga się uwagi, który wymaga, by się z nim zmierzyć. Ale, jak mówił Nietzsche, to właśnie poznanie wyciąga rękę po to, co mu się należy. To poznanie siebie, swojej siły, swoich słabości, swojego mroku – to ono sprawia, że przestajemy być ofiarami własnej agresji i stajemy się jej panem.
Bo kimże jest zdobywca, jeśli nie tym, kto oswoił własną agresję? To nie ktoś, kto bezmyślnie niszczy wszystko na swojej drodze, ale ten, kto rozumie, że każda walka to test – nie tylko siły fizycznej, ale przede wszystkim siły umysłu. Zdobywca to ten, kto potrafi żyć na krawędzi, kto nie boi się spojrzeć w oczy swojemu demonowi i wyciągnąć z niego to, co najlepsze. To ten, kto, jak mówił Nietzsche, pragnie więcej niż tylko bezpieczeństwa, kto nie chce żyć w cieniu, ale dąży do tego, by stać się władcą, posiadaczem, tym, kto panuje nad własnym życiem.
Nietzsche był świadom, że w tej agresji, w tej dzikości, jest coś niezwykle ludzkiego, coś, co sprawia, że przekraczamy granice, które wydają się nieprzekraczalne. To wezwanie do bycia łupieżcą, zdobywcą, jest w istocie zaproszeniem do życia pełnią, do tego, by nie bać się wyzwań, by nie bać się ryzyka. Bo to właśnie w tych momentach, gdy stajemy twarzą w twarz z naszymi demonami, gdy budujemy na Wezuwiuszu, gdy płyniemy na niezbadane morza, odkrywamy, kim naprawdę jesteśmy.
Tak więc, kiedy Nietzsche mówi, by żyć niebezpiecznie, mówi też, by żyć autentycznie, by być otwartym na swoją własną agresję, swoją siłę, swoją chęć zdobywania. Bo w końcu, jak pokazuje to jego filozofia, to nie ci, którzy chowają się w cieniu, przeżywają najintensywniej. To ci, którzy oswoili swoje potwory, którzy potrafią spojrzeć im w oczy i powiedzieć: „Jestem gotów z wami żyć, jestem gotów z wami walczyć, jestem gotów was ujarzmić.” I to właśnie ta postawa sprawia, że nasze życie staje się czymś więcej niż tylko wegetacją – staje się epicką podróżą pełną wyzwań, bólu, ale i nieskończonej siły, która czeka, by ją odkryć i móc korzystać z tego najczyściej spalanego paliwa, którym właśnie jest.
Całość znajdziesz również na moim kanale YouTube
„Co jest dobre? – Wszystko, co uczucie mocy, wolę mocy, moc samą w człowieku podnosi. Co jest złe? – Wszystko, co ze słabości pochodzi. Co jest szczęściem? – Uczucie, że moc rośnie, że przezwycięża się opór.”
Czyli nie zgadniesz… POSTAWY ciąg dalszy…
Nietzsche klnie nałóg bycia biednym i bezsilnym, na każdej możliwej płaszczyźnie, bo bieda to nie tylko finanse, ale przede wszystkim właśnie POSTAWA. W jego oczach, siła.. to jedyna waluta, która naprawdę się liczy. Chce, byś się otrząsnął ze swojej słabości, byś poczuł ten pierdolony ogień płonący w twoim wnętrzu. Bo to jest to, co naprawdę się liczy.., to uczucie, kiedy wiesz, że nic i nikt nie jest w stanie cię powstrzymać i złamać. Szczęście, to nie małe pierdoły, to nie kolejna iluzoryczna chwila zadowolenia. To uczucie, gdy twoja siła rośnie, kiedy pokonujesz przeciwności, kiedy każde kurewskie przeszkody stają się tylko kolejnymi wyzwaniami do przezwyciężenia i których proces zdobywania jest dla Ciebie grą, w której wygrywasz. To jest właśnie to, o czym mówi Nietzsche. Tu nie chodzi o to, by być „dobrym chłopcem”, tu chodzi o to, by być cholernie silnym, by ciężar twojej mocy rósł, byś stał się potęgą, która niszczy wszystko na swojej drodze jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.
Nietzsche, ten stary filozoficzny buntownik i wyjadacz, nie owija w bawełnę i nie ma czasu na pierdoły. Jego przekaz jest prosty jak konstrukcja cepa: życie to nie jest jakiś kurwa spacer po parku, to arena, gdzie każdy dzień to walka, gdzie liczy się siła, siła charakteru, siła woli, która każe ci rzucać wyzwania na lewo i prawo. Zgodnie z definicją i ogólnym pojęciem siły.. : siła nie ma żadnych słabości. Powtórzę jeszcze raz : siła nie ma żadnych słabości.
Rozbierzmy to na czynniki pierwsze.. „Co jest dobre?” – pyta. Dobre jest to, co sprawia, że czujesz w sobie tę moc, że możesz przenosić góry, że stoisz na szczycie i patrzysz w dół na tych wszystkich, co nawet nie próbują i nie dają sobie jebanej szansy żeby w ogóle się wspinać. To chwile, kiedy czujesz, że hackujesz system, że nie ma dla ciebie barier, że każde „nie” to dla ciebie tylko kolejny powód, by udowodnić sobie, że „tak”. To jest to, co sprawia, że rano wstajesz z łóżka i masz ochotę krzyczeć na cały świat „Jestem kurwa niezwyciężony!”
A co jest złe? Wszystko, co cię ciągnie w dół, co sprawia, że czujesz się jak jakiś bezsilny, zgnieciony i stłamszony już w samym zarodku. To te momenty, kiedy pozwoliłeś, żeby strach cię sparaliżował, kiedy twoje „nie mogę” głośniej krzyczy niż twoje „chcę – robię więc mogę”!.. Nietzsche mówi: pierdol to! Złe jest to wszystko, co sprawia, że zapominasz, jak to jest czuć tą ogromną moc i potęgę w samym sobie, która de facto płynie tylko z ciebie!
Szczęście? To nie siedzenie na dupie i myślenie, że świat ci coś jest winien. Bo w życiu życie nie jest Ci nic winne i nie masz tego na co wydaje Ci się, że zasługujesz, tylko masz to, co KURWA WYPRACUJESZ I WYTRENUJESZ. To uczucie, kiedy przełamujesz kolejne bariery, kiedy z każdym dniem jesteś coraz bardziej nie do zatrzymania. To ta adrenalina, która krąży w twoich żyłach, kiedy idziesz na całość, nie oglądając się za siebie. Szczęście to wiedza, że każde „nie” to dla ciebie tylko przystanek na drodze do wielkiego „tak”, że każda porażka to tylko kolejna lekcja, jak być lepszym od samego siebie.
Ten cytat Nietzschego to manifest dla wszystkich tych, co nie chcą żyć na kolanach, dla tych, co chcą żyć pełnią życia, bez kompromisów, bez ograniczeń. To przekaz dla tych, co wiedzą, że życie to nieustanna walka o siebie, dla siebie i do siebie. Życie to nie bajka, to brutalna prawda, ale też niesamowita przygoda, którą warto przeżyć na własnych warunkach.
W tym wszystkim, Nietzsche daje nam jasny przekaz: to, kim jesteśmy i kim się staniemy, zależy tylko i wyłącznie od nas. Od naszej postawy, naszych decyzji, naszej niezłomnej woli. To jest to, co definiuje nas jako ludzi, co sprawia, że życie ma kurwa sens, bo właśnie wtedy potrafisz nadać ten sens. To nie jest łatwa lekcja, ale to lekcja, która daje siłę, energię, i sprawia, że chcesz iść przez życie, wywracając wszystko do góry nogami, zawsze w górę, nigdy w dół.
Wracając jeszcze do “szczęścia”, którego tak mocno szukasz, poszukujesz, próbujesz odnaleźć… Może czas najwyższy je wreszcie STWORZYĆ i zrobić to tak jak należy? To tak jak z szukaniem sensu życia… Sensu się nie szuka, sens się NADAJE!
„Unikając bólu musielibyśmy się wyrzec wielu przyjemności”
Ta myśl Nietzschego dotyka jednego z kluczowych aspektów ludzkiej egzystencji: dychotomii między bólem a przyjemnością. Filozof wskazuje na nieodłączną zależność tych dwóch doświadczeń, podkreślając, że unikanie jednego może prowadzić do utraty drugiego. To głęboka prawda o ludzkiej kondycji, która wymaga od nas zrozumienia i akceptacji bólu jako części drogi do głębszych, bardziej satysfakcjonujących form przyjemności.
Nietzsche, zamiast propagować unikanie cierpienia za wszelką cenę, zachęca do jego przyjęcia jako nieodłącznego elementu życia, który ma potencjał do kształtowania naszej siły i charakteru. Ból, w jego filozofii, nie jest czymś, czego należy się bać czy unikać, ale raczej czymś, co można przekształcić w wartość dodaną dla naszego życia.
Podążając za tą myślą, Nietzsche sugeruje, że pełne doświadczenie życia wymaga od nas odwagi do stawienia czoła bólowi. To właśnie przez nasze doświadczenia bólu, przez naszą zdolność do radzenia sobie z nim i przekraczania go, otwieramy sobie drogę do głębszych poziomów przyjemności i zadowolenia z życia. Unikając bólu, skazujemy się na płytkie, ograniczone doświadczanie świata, pozbawione głębi i autentyczności, które mogą zapewnić trudniejsze, ale ostatecznie bardziej satysfakcjonujące ścieżki.
Co więcej… Nietzsche podkreśla, że w bólu kryje się potencjał do osobistego wzrostu i samopoznania. To przez wyzwania, przez cierpienie, uczymy się najwięcej o sobie samych, o naszych ograniczeniach, ale także o naszej sile i możliwościach przekraczania tych granic. Ból staje się więc nie tylko ceną za głębsze przyjemności, ale również narzędziem transformacji i samodoskonalenia.
W tym kontekście, słowa Nietzschego są przypomnieniem, że życie w pełni, życie autentyczne, wymaga od nas gotowości do zaakceptowania całego spektrum ludzkich doświadczeń, zarówno tych bolesnych, jak i tych radosnych. To jest jak pierdolony psalm, który zachęca nas do pełniejszego, bardziej zaangażowanego uczestnictwa w życiu, z wszystkimi jego wzlotami i upadkami.
“Człowiek wielki jest wielkim przez zakres swobody jaki pozostawia swym żądzom i przez jeszcze większą siłę z jaką te wspaniałe potwory ujarzmić potrafi”.
To, przed czym spierdala 95% społeczeństwa jest nazwane przez Nietzschego WSPANIAŁYM w dużym pogrubieniu i uproszczeniu! Ale.. rozbijmy ten cytat na czynniki pierwsze i weźmy się za to, co dokładnie może chcieć nam powiedzieć Nietzsche, a przede wszystkim, weźmy się za to, jak wcielić to w życie..
Pierwszy człon „Człowiek wielki jest wielkim przez zakres swobody jaki pozostawia swym żądzom”
Wielkość człowieka Nietzsche mierzy tym, jak wiele luzu daje człowiek swoim pragnieniom. Chodzi o to, żebyś nie był niewolnikiem swoich zachcianek, ale też ich całkiem nie tłumił. Możesz, a wręcz musisz czuć głód sukcesu, pożądanie, chęć zdobywania — ale musisz też nauczyć się to okiełznać, trzymać to za pysk. Gniew, lęk, strach, stres to jedne z nazwijmy to rzeczy, którym możesz w odpowiedniej dozie pozostawić swobodę.
Drugi człon „przez jeszcze większą siłę z jaką te wspaniałe potwory ujarzmić potrafi”
A teraz najważniejsze: prawdziwa siła polega na tym, że kiedy te „potwory” zaczynają przejmować kontrolę, TY je ujarzmiasz. Wiesz, kiedy powiedzieć „stop”. Potrafisz powiedzieć STOP, teraz GRACIE DLA MNIE! Nie chodzi o to, żeby zabijać swoje żądze, ale żeby trzymać je na smyczy. Kapujesz? To teraz Ty wyprowadzasz je na spacer, a nie one Ciebie! Tylko ten spacer to już nie jest szarpanina jak dotychczas i finalnie Twoje potwory znów zrywają się z łańcucha i zdejmują kaganiec, tylko wreszcie równają się z Twoim chodem i trzymają się Twojej nogi niczym najwierniejszy i najlepiej wytresowany i wytrenowany pies, który w razie potrzeby rzuci się za Tobą i z Tobą w gardło mroku wprowadzając do niego nutę światła. To, że możesz sięgnąć po coś, nie znaczy od razu, że powinieneś. Twoja siła tkwi w tym, że potrafisz zdecydować, kiedy docisnąć, a kiedy odpuścić. Tak, odpuścić! Bo odpuszczenie to NIE KAPITULACJA i tylko świnia nie zmienia zdania! Powiedzenie słowa NIE! Swobodne powiedzenia słowa NIE – to właśnie władza. Dlaczego? Bo Twoja władza jest wprost proporcjonalna do swobody powiedzenia NIE przede wszystkim sobie, jak i innym.. Jeszcze raz.. Twoja władza jest wprost proporcjonalna do swobody powiedzenia NIE przede wszystkim sobie, jak i innym.
“A ci, którzy tańczyIi, zostali uznani za szalonych przez tych, którzy nie słyszeli muzyki.”
no i właśnie tu mamy cały cholerny obraz tego, jak działa świat. To zdanie mówi nam jedno: ludzie, którzy mają odwagę żyć po swojemu, robić rzeczy po swojemu, zawsze będą postrzegani jako odklejeńcy, dziwacy, może nawet wariaci przez tych, którzy nie są w stanie zobaczyć dalej niż koniec swojego nosa. Bo, kurwa, jak można zrozumieć taniec, kiedy nawet nie słyszysz muzyki?
To proste – ci, którzy słyszą muzykę, są napędzani czymś, czego reszta nie ogarnia. Mają swoją własną wizję, swój rytm, swoje wewnętrzne „dlaczego”. A ci, którzy stoją z boku, ci, którzy nigdy nie odważyli się wyjść poza ramy „normalności”, patrzą na to i myślą: „Co za idioci, co za szaleńcy”. Ale to dlatego, że sami nigdy nie usłyszeli tej pieprzonej melodii, która pcha innych do robienia rzeczy, na które większość nie ma odwagi.
To zdanie jest o tych, którzy odważyli się żyć poza schematem, którzy mieli w dupie, co myślą inni, i postanowili tańczyć do własnego rytmu. Bo wiesz co? Świat pełen jest tych, którzy boją się zaryzykować, boją się odpuścić sobie kontrolę, boją się, że zostaną ocenieni. Ci, którzy tańczą, rozumieją jedną fundamentalną zasadę – życie to nie gra na niską stawkę. To pełen hazard, gdzie tylko ci, którzy mają odwagę iść naprzód mimo tego, co myślą inni, mogą wygrać.
Jeśli słyszysz swoją muzykę, nie licz na to, że wszyscy będą ci bić brawo. Częściej uznają cię za szaleńca. Ale to, czy zdecydujesz się na ten taniec, czy będziesz trzymać się w cieniu, jest różnicą między życiem pełnym pasji, a życiem pełnym żałowania tego, że nie zaryzykowałeś.
Więc, jeśli czujesz rytm, do diabła z tym, co myślą inni. Tańcz jak szalony, bo na końcu to jedyne, co ma znaczenie. Bo finalnie jeśli twoje zycie polega na ciągłym zastanawianiu “co ktos sobie pomysli jesli zrobie X czy Y” to mimo, że chodzisz na tym swiecie od X czasu, to finalnie nie przeżyłeś jeszcze ani jednego dnia… Jeszcze inaczej, bardziej subtelnie czyli tak jak lubie.. Jeśli zatrzymuje cię to, co ktoś sobie o tobie pomyśli, to znaczy, że zdanie kogoś jest dla ciebie ważniejsze niż twoje życie, a to jest popierdolone. Nie dla mnie. Dla ciebie.
„Żyć to cierpieć, przeżyć to, znaleźć sens w cierpieniu”
Życie to nie jest kolorowa bajka, ale brutalna gra, w której cierpienie to nie wyjątek, ale reguła i nieodzowny element ludzkiej egzystencji, bo przecież nie ma szczęścia bez cierpienia. I teraz, zanim ktoś zacznie lamentować, że to pesymistyczna bzdura, warto się zatrzymać i pomyśleć: co to naprawdę nam mówi?
Przede wszystkim – cierpienie jest nieodłączną częścią życia. I nie, to nie jest jakieś fatalistyczne pierdolenie o tym, że wszyscy jesteśmy skazani na ból i porażki. To po prostu brutalna prawda. Każdy, kto przeżył choćby dekadę, wie, że życie to seria zderzeń z rzeczywistością. Ból fizyczny, ból psychiczny, rozczarowania, straty – one przyjdą, czy tego chcesz, czy nie. Nie ma żadnej złotej recepty, żadnej magicznej drogi, która pozwoli nam przejść przez życie bez szwanku. I oto właśnie klucz: nie chodzi o to, żeby uciec przed cierpieniem, bo to po prostu niemożliwe. Chodzi o to, żeby zrozumieć, że cierpienie jest integralną częścią życia – to ono definiuje nas, formuje, zmusza do refleksji, rozwala na kawałki, a potem sprawia, że składamy się na nowo.
Ale sama świadomość tego nie wystarczy, prawda? No bo co z tego, że wiemy, że cierpienie istnieje? Ludzie tkwią w swoich osobistych piekłach, tracąc sens życia, nie dlatego, że cierpią – cierpienie jest nieuniknione. Tracą sens, bo nie potrafią znaleźć w tym cierpieniu znaczenia. I tu właśnie tkwi cały cholerny sekret. Życie to cierpienie, ale przeżyć je to umiejętność nadania temu cierpieniu sensu. Bo ból, bez celu, jest tylko destrukcją, ale ból, który potrafimy przekształcić w coś więcej, w coś głębszego – to jest ta pieprzona sztuka przeżywania i doświadczania.
Spójrzmy na to z cynicznej perspektywy: świat nie jest zainteresowany Twoim szczęściem, wiesz o tym? Nie ma żadnego kosmicznego planu, który gwarantuje, że jeśli będziesz wystarczająco dobry, cierpliwy, uczciwy, to unikniesz bólu. Gówno prawda. Cierpienie dotknie Cię tak czy inaczej – pytanie brzmi, co z tym zrobisz? Możesz wpaść w spiralę autodestrukcji, narzekać, użalać się nad sobą. Albo możesz wyciągnąć z tego jakąś cholerną lekcję i przekształcić ból w coś wartościowego. Znalezienie sensu w cierpieniu to akt buntu przeciwko bezsensowności egzystencji. To stwierdzenie: „Okej, życie daje mi po dupie, ale ja znajdę w tym wszystkim coś, co mnie wzmocni i jest ukrytym pięknem.”
I to jest ta brutalna prawda, której wielu ludzi nie chce zaakceptować: cierpienie nie jest przypadkowe. Ono nie jest po prostu złośliwością losu. To cholernie mocne narzędzie, które zmusza Cię do przewartościowania swojego życia. Te momenty, kiedy upadasz, kiedy czujesz, że już nie masz siły – to właśnie wtedy masz okazję odkryć, co tak naprawdę ma dla Ciebie znaczenie. Bo to, co daje życie sens, to nie unikanie cierpienia, ale znalezienie powodu, dla którego warto je znieść. Znalezienie tego „dlaczego”, które sprawia, że mimo bólu, wstajesz każdego pieprzonego dnia i ruszasz do przodu.
Nietzsche mówił dodatkowo, że człowiek, który ma „dlaczego”, przetrwa każde „jak”. I to właśnie o to chodzi. Życie nie jest o ucieczce przed bólem, ale o nauczeniu się, jak z tym bólem żyć i jak nadawać mu sens. Bo jeśli znajdziesz sens w cierpieniu, nagle przestaje ono być Twoim wrogiem, a staje się czymś, co Cię buduje. Ból przestaje być tylko destrukcyjnym doświadczeniem, a zaczyna działać jak siła napędowa, która popycha Cię do przodu, która kształtuje Twoją wytrzymałość, Twoją siłę, Twoje „ja”.
Życie to nie rajski ogród, to pole bitwy. I na tym polu bitwy jedyną rzeczą, która odróżnia tych, którzy naprawdę żyją, od tych, którzy jedynie istnieją, jest zdolność znalezienia sensu w cierpieniu. Bo cierpienie samo w sobie nie ma znaczenia – to Ty nadajesz mu sens. To Ty decydujesz, czy ten ból zniszczy Cię, czy wzmocni. Więc, do diabła, przestań uciekać przed cierpieniem. Znajdź w nim swój cel, swoją lekcję, i użyj tego jako cholernie mocnego narzędzia, które poprowadzi Cię przez piekło do czegoś większego.
Parafrazując te słowa.. Życie to cierpienie – to jest fakt. Twój wybór i Twoja decyzja czy cierpisz z sensem czy cierpisz bez sensu, bo cierpienie jest nieuniknione. Wybór?