Zwiększ KONTROLĘ nad swoim życiem
Jak przejąć i ZWIĘKSZYĆ KONTROLĘ nad swoim życiem? Odsłuchaj lub przeczytaj cały wpis
Dzień dobry dzień dobry, z tej strony Bartłomiej Florek – oproblemachinaczej.pl
Dzisiaj porozmawiamy sobie o “KONTROLI”. Kontroli pośredniej i bezpośredniej, kontroli nad sobą samym, kontroli nad innymi, kontroli nad swoim życia. O tym, jak możesz zwiększyć nie tylko poczucie swojej kontroli, ale przede wszystkim realnie ją zwiększyć, bo nie wiem czy wiesz, ale to, że masz “poczucie”, wcale nie musi oznaczać, że defakto tak jest. Przykład? To, że czujesz sie bezpiecznie oznacza zawsze, że rzeczywiście jesteś bezpieczny?
Zanim to jednak zrobimy i rozłożymy kontrolę na czynniki pierwsze, a przede wszystkim zwiększymy jej ilość w Tobie.. proszę Cię o kredyt zaufania w postaci łapki w górę, subskrypcji i udostępnienia. Dlaczego teraz, na początku? Dlatego, że algorytm nie lubi “ciężkich” treści, które zmuszają do myślenia, a tym bardziej, kiedy od samego początku nie mają kliknięć. Woli pompować “łatwe” i puste w swojej formie i przekazie, przez co to, co wartościowe zostaje zepchnięte do rynsztoka. Tak więc kliknij co trzeba i… Zaczynamy!
Nie wiem czy wiesz, ale każdy cel, jaki masz, sprowadza się do kontroli.
Niezależnie od tego, czy mówimy o forsie, statusie, relacjach, zdrowiu czy czymkolwiek innym – wszystko kręci się wokół kontroli.
– Chcesz zarabiać więcej? Nie chodzi ci tylko o hajs, ale o wolność, by decydować, co robisz, gdzie jesteś i z kim spędzasz czas.
– Chcesz być silniejszy, zdrowszy? Nie chodzi tylko o sześciopak na brzuchu, ale o kontrolę nad własnym ciałem i samopoczuciem.
– Chcesz lepszego partnera? To też kontrola – chcesz móc wybierać, a nie brać to, co życie ci rzuci jak ochłap.
Chris Hyatt powiedział, że i tutaj cytat „Celem każdego celu jest chęć zwiększania kontroli (lub jej utrzymania).” – to pieprzona prawda, której większość ludzi nigdy sobie nie uświadomi, bo ich mózgi są zaprogramowane na bycie pionkami, a nie graczami.
Nie ma czegoś takiego jak „bezinteresowny” cel. Każda pieprzona motywacja, jaka siedzi w twojej głowie, sprowadza się do tego, żebyś miał WIĘKSZY wpływ na swoje życie albo żebyś nie stracił tego, co już masz.
Kontrola = władza, a władza to rzeczywistość, a nie bajki dla grzecznych dzieci.
Ludzie lubią sobie wkręcać, że kontrola to coś złego, że nie można „być takim egoistą”, że „trzeba pozwolić, by życie się toczyło”. To brednie dla frajerów, którzy nie ogarniają, że każda chwila, w której oddajesz stery, sprawia, że to ktoś inny cię rozstawia po kątach. To rozstawianie po kątach jest bardzo wygodne dla tych, którzy siedzą na górze i pociągają za sznurki. Ci na górze, to nie tylko Ci, którzy obracają światem, ale wszyscy Ci, którzy są aktualnie nad tobą. Przykładem może być nawet nauczycielka ze szkoły, która najpierw wytargała Cię za ucho, a później wywaliła z klasy. Jaki był cel jej celu i zachowania? Nie zgadniesz.. Zwiększenie poczucia kontroli.
Każda chwila, w której nie TY decydujesz, to moment, w którym ktoś inny przejmuje nad tobą władzę. Może to być twój szef, partner, politycy, korporacje, społeczeństwo, nawet twoje własne lenistwo. I wiesz co? Oni kochają, gdy się poddajesz, bo wtedy łatwo cię prowadzić jak barana na rzeź.
Brak kontroli to zaproszenie do bycia czyimś sługusem.
Jeśli nie trzymasz w garści swojego czasu, pieniędzy, decyzji i priorytetów – to nie ma znaczenia, jak bardzo uważasz się za „dobrego człowieka”. Świat cię wyrucha i zrobi to nie pytając cię o zgodę i nie używając przy tym ani odrobiny wazeliny.
Popatrz na tych wszystkich ludzi, którzy siedzą w swoich nudnych robotach, których nienawidzą, bo „tak trzeba”. Na tych, którzy boją się powiedzieć „nie”, bo ktoś się obrazi. Na tych, którzy mają marzenia, ale nigdy nie zrobią pierwszego kroku, bo „a co jeśli się nie uda?”.
To są ludzie bez kontroli. Ludzie, którzy żyją w klatce, którą sami sobie zbudowali – z wymówek, lęków i fałszywego poczucia bezpieczeństwa.
I teraz pytanie do ciebie: Chcesz być jednym z nich, a może jesteś już jednym z nich?
Jeśli odpowiedź brzmi “nie”, to musisz zrozumieć jedno – kontrola nie przychodzi sama. Kontrolę się ZDOBYWA i zdobyć możesz ją również Ty. Zapamiętaj – kontrola jest celem, nie osiągnięciem
Jak zacząć przejmować kontrolę?
Pierwszy krok to pewna doza świadomości. Musisz zdać sobie sprawę, gdzie już teraz jesteś pionkiem, a gdzie masz choćby skrawek władzy nad swoim życiem.
– Kto decyduje, co robisz rano? Ty czy twój budzik i obowiązki?
– Kto kontroluje twoje zarobki? Ty czy twój szef?
– Kto kontroluje twoje relacje? Ty czy twoje emocje i strach przed odrzuceniem?
Kiedy to ogarniesz, zaczynasz działać.
- Zacznij podejmować decyzje, zamiast pozwalać, by były podejmowane za ciebie. Nawet jeśli są małe. Nawet jeśli bolą.
- Weź odpowiedzialność za wszystko, co się dzieje w twoim życiu. Zamiast narzekać, że coś jest do dupy – zapytaj sam siebie jak to zmienić i wsłuchaj się w ten szept, ale WSŁUCHAJ SIĘ W NIEGO, a nie po 1 minucie zagłuszaj smartfonem i rozpierdoloną uwagą na to, co finalnie nie ma żadnego znaczenia!
- Bądź gotów na konflikt. Kontrola wymaga siły, a siła wymaga tego, żebyś potrafił powiedzieć „nie” i nie bał się konsekwencji. Zapamiętaj! Im więcej konfrontacji, tym mniej komplikacji! Twoja władza jest wprost proporcjonalna do swobody z jaką potrafisz mówić “NIE” szczególnie sobie, a później innym!
Bo w życiu albo TY trzymasz lejce, albo ktoś trzyma je za ciebie i finalnie Cię pogania jak ujebanego kuca na krupówkach.
Wujek Mazur słusznie kiedyś zauważył i opisał, że życiem człowieka kierują 3 zasady, a ja pozwalam sobie to teraz dla Ciebie zgłębić.
Zasada 1: Homeostaza – twój wróg i sprzymierzeniec
Homeostaza to jedno z tych słów, które brzmią mądrze i naukowo, ale tak naprawdę sprowadzają się do jednej prostej rzeczy – twój organizm chce, żeby wszystko było stabilne.
To dlatego twoje ciało utrzymuje stałą temperaturę. Dlatego, gdy poziom cukru we krwi spada, zaczynasz czuć głód. Dlatego, gdy jesteś zbyt długo w stresie, organizm odpala reakcję „spierdalaj albo walcz”.
Ale co ważniejsze – to samo dotyczy twojego życia.
Twój mózg kocha to, co znane. Nawet jeśli to „znane” jest chujowe. To co znasz, dla Twojego mózgu jest bezpieczne, to czego nie znasz jest niebezpieczne, nawet jeśli czujesz, że to jest coś czego teraz potrzebujesz i będzie dla Ciebie dobre, Twój mózg i tak zrobi wszystko żeby Cię od tego odwieść.
Dlatego tak ciężko jest ci zmienić swoje nawyki. Bo jeśli przez całe życie byłeś przeciętniakiem, który unikał wysiłku i wybierał drogę najmniejszego oporu, to twój mózg uznał to za normę.
I teraz najlepsza część – kiedy próbujesz coś zmienić, on będzie cię sabotował.
- Zaczniesz biegać? Po kilku dniach wpadnie ci myśl: „Eee, może jutro, przecież nie muszę się tak cisnąć…”.
- Zaczniesz budować biznes? Nagle odkryjesz, że jednak ten etat w sumie nie jest taki zły.
- Zaczniesz wprowadzać dyscyplinę? Pojawią się „zajebiste powody”, żeby zrobić sobie przerwę.
To nie przypadek. To twój mózg próbuje przywrócić równowagę – czyli wrócić do tego, co było.
Co robi większość ludzi? Poddaje się. Wraca do starego schematu i mówi sobie, że „tak już jest”.
Co robisz ty? Zmieniasz normę.
Jak? Powtarzając nowe zachowanie tak długo, aż twój mózg uzna je za nową homeostazę (a to nic innego jak neuroplastyka).
Nie ma innej drogi.
I tu przechodzimy do drugiej zasady – tej, która tłumaczy, dlaczego większość ludzi nigdy nie osiągnie niczego wielkiego.
Zasada 2: Przyjemność kontra unikanie bólu – największa pułapka
Freud powiedział, że człowiek działa według dwóch kierunków:
- Albo dąży do przyjemności,
- Albo unika bólu.
I teraz zaczyna się zabawa, bo większość ludzi myśli, że chce przyjemności. Ale prawda jest taka, że oni po prostu chcą mniej cierpienia.
To nie to samo. To tak, jakbyś porównał baletnice do zawodnika sumo w kontekście gracji wykonywanych ruchów.
Zamiast iść po coś, co naprawdę da im satysfakcję, wybierają to, co w danym momencie jest najmniej bolesne, a przynajmniej mniej bolesne się na pozór wydaje..
Przykłady?
- Zamiast zacząć działać, wybierają Netflixa, bo złudny „odpoczynek” boli mniej niż wysiłek.
- Zamiast ćwiczyć, wybierają chipsy, bo chwilowa przyjemność smaku jest większa niż ból treningu.
- Zamiast postawić się komuś, wolą przemilczeć, bo konfrontacja to stres.
Ale teraz uważaj.. nie ma prawdziwej przyjemności bez bólu.
Każdy, kto coś osiągnął, przeszedł przez etap, w którym musiał znieść niewygodę, bo sukces zawsze wymaga czegoś, czego większość ludzi się boi – długoterminowego wysiłku i kurewskiego bólu dyscypliny (ale o tym później).
Więc teraz masz wybór..
Albo będziesz jak większość – żył tak, żeby unikać bólu i oszukiwał się, że „w sumie jest okej”.
Albo zaakceptujesz, że droga do prawdziwej przyjemności wymaga bólu i podejmiesz grę.
Zasada 3: Warunkowanie – czyli jak programujesz swoją rzeczywistość
Pies Pawłowa dostawał żarcie po dzwonku i po jakimś czasie zaczął się ślinić słysząc sam dźwięk.
Ty robisz dokładnie to samo.
Każde twoje zachowanie to efekt warunkowania.
- Zielone światło? Idziesz.
- Alarm w telefonie? Budzisz się.
- Kawa rano? Czujesz, że bez niej jesteś trupem.
- Ktoś krzyczy? Chowasz łeb w piach i srasz w gacie.
To dzieje się non stop. Każda decyzja, jaką podejmujesz, wzmacnia nawyki, które masz.
I teraz kluczowe pytanie: czy te nawyki ci służą, czy cię niszczą?
Jeśli twoje życie jest przeciętne, to dlatego, że dzień po dniu warunkujesz się na przeciętność.
Ale to działa w obie strony. Możesz PRZEPROGRAMOWAĆ siebie. Hipnoza sprawdza się tutaj znakomicie, także jak już czujesz, że to najwyższy czas.. Odezwij się do mnie i zacznijmy wspólnie Tworzyć Twoje nowe “ja”.
Każda decyzja to nowy kod w twoim mózgu. Każda powtórka to jego wzmocnienie.
I tu wracamy do kluczowego pytania:
Czy to TY trzymasz ster, czy ktoś trzyma go za ciebie?
Decyzja zawsze była twoja..
I teraz masz moment, żeby wybrać.. wracasz do starego schematu czy zaczynasz przejmować kontrolę?
Idziemy dalej..
Ból jako nieunikniona cena kontroli
Pytanie: Czy boisz się bólu, który będzie ci towarzyszył przy przejmowaniu kontroli?
Bo jeśli tak, to mam złą wiadomość – będzie bolało. I to jest pewniejsze i czystsze niż Maria Dziewica przed pierwszą miesiączką jak mawiał Wags w serialu Billions.
Arystoteles, ten szanowny myśliciel i filozof, który rozkminiał rzeczy na poziomie, którego większość ludzi nawet nie drasnęła i to już w 350r. p.n.e., powiedział kiedyś i tutaj cytat: „Nie możemy się uczyć bez bólu.”
Co z tego wynika?
- Chcesz się nauczyć nowej umiejętności? Najpierw czujesz się jak kretyn, bo nie wychodzi.
- Chcesz wyjść z przeciętności? Boli, bo trzeba rozwalić stare schematy.
- Chcesz zbudować siłę? Trening sprawia, że wszystko cię napierdala.
- Chcesz nauczyć się chodzić? Wywracasz się na początku o swoje nogi.
- Chcesz mocniej uderzać? Rozwalasz kilka razy nadgarstek zanim nauczysz się robić to poprawnie.
Każdy rozwój oznacza rozwalenie starej wersji siebie. Dosłownie rozsypanie jej w pył i przepuszczenie w nicość, i tak.. to jest bolesne..
A żeby tego było mało, teraz mamy do czynienia z gościem, który w porównaniu do Arystotelesa, chodził po naszym świecie jeszcze stosunkowo niedawno, bo zaledwie 16 lat temu i to nie kto inny, jak Jim Rohn, który wbija gwoździa do trumny złudzeń mówiąc, i tutaj cytat: „Wszyscy musimy cierpieć z powodu jednego z dwóch bólów: bólu dyscypliny lub bólu żalu.”
Słuchaj.. wybór jest prosty..:
- Albo wybierasz ból dyscypliny – krótkoterminowy, parzący, ale prowadzący do siły, sukcesu i satysfakcji.
- Albo wybierasz ból żalu – długoterminowy, który odezwie się głośniej po kilku latach mówiąc ci, że spierdoliłeś lata na unikanie bólu.
Wiesz co jest najlepsze? Nie ma żadnej opcji bez bólu. Jak Ci z tym? Bańka złudnego szczęścia i sielanki właśnie prysła?
Więc jeśli do tej pory oszukiwałeś się, że jakoś się wymkniesz, to czas to jebnąć o ścianę.
Btw.. o ironio.. wiesz jaki jest paradoks szczęścia i nieszczęścia? Wytłumaczy Ci to szybciutko nie kto inny, jak Viktor Frankl i tutaj cytat: „Brzemię nieuniknionego nieszczęścia człowieka dodatkowo powiększa ciężar bycia nieszczęśliwym z powodu bycia nieszczęśliwym”. Czy to wymaga komentarza? Nawet jeśli, to ja pozostawię cię bez niego. Albo dobra.. rozbijmy.. może łatwiej i skuteczniej przyswoisz.
Czyli innymi słowy – cierpisz, bo cierpisz, a potem jeszcze cierpisz, bo nie możesz się z tym pogodzić.
I to jest największa pułapka, bo ból sam w sobie nie jest aż tak straszny. Straszne jest to, jak przed nim spierdalasz.
Przestań się na niego obrażać jak na kolegę z ławki, który nie dał ci spisać sprawdzianu. Weź go na klatę i przestań dokładać sobie zbędnego balastu.
Cierpienie jest nieuniknione. Twoje jęczenie.. już niekoniecznie.
Idziemy dalej.. Ucieczka od bólu prowadzi do większego bólu.
A teraz jeszcze jeden ważny cytat. Gabor Maté, ekspert od ludzkiej psychiki i tego, jak sami sobie robimy krzywdę, mówi jasno i tutaj cytat:
„Próba ucieczki od bólu jest tym, co powoduje więcej bólu.”
Rozumiesz, co on tutaj powiedział?
- Im bardziej unikasz niewygody, tym bardziej rośnie ona w siłę.
- Im bardziej próbujesz żyć „bez stresu”, tym bardziej stres będzie cię dopadał niczym rzerzączka przyrodzenie, czyli w najmniej oczekiwanym momencie.
- Im bardziej boisz się porażki, tym częściej będziesz ją ponosił – bo nigdy nie podejmiesz gry na serio.
Unikanie bólu to nie rozwiązanie. To misja samobójcza, która za każdym razem skończy się tak samo – coś w Tobie umrze.
Dlatego mówimy: “PIĘKNO RODZI SIĘ W BÓLU.”
Wszyscy to niby znają, ale ilu faktycznie to rozumie?
Bo co robi większość? Siedzi na dupie i narzeka.
„No tak, trzeba się poświęcać, ale to takie trudne… no wiesz, nie każdy może…”
Kurwa.., może..
Tylko większość nie chce, bo boi się konfrontacji z bólem. Do której grupy należysz, a do której chcesz należeć?
Btw, nie wiem czy zauważyłeś, ale większość kwestii, które do tej pory poruszyliśmy, jest związana z Twoją postawą do siebie i do życia. Odnośnie postawy, stworzyłem kompletny program pod tytułem “Postaw(a) na siebie – przestań się leczyć, zacznij się tworzyć”. Jeśli czujesz, że chcesz stworzyć siebie i swoją postawę, mój program zgrabnie Ci w tym pomoże i wreszcie spojrzysz prawdzie przed którą tak uciekasz w oczy.
Ból jest drogowskazem
Masz dwie opcje:
- Ból, który cię zbuduje.
- Ból, który cię zniszczy.
Pierwszy jest tymczasowy. Wymaga od ciebie wysiłku, ale przynosi efekty.
Drugi to efekt odkładania decyzji. Jest powolny, podstępny i kończy się tym, że budzisz się po latach i myślisz: „Co ja, kurwa, zrobiłem ze swoim życiem?”
Więc teraz zastanów się:
- Czy chcesz poczuć ból działania, czy ból żalu?
- Czy chcesz przejąć kontrolę, czy tylko gadać, że chcesz?
- Czy jesteś gotów, żeby naprawdę wziąć to wszystko w swoje ręce?
Bo jeśli tak – to czas się przygotować na ból. To właśnie on prowadzi do siły.
Decyzja jak zawsze należy tylko do ciebie.
Cierpienie to nie problem, tylko wybór
Dobra, skoro już ustaliliśmy, że ból to nieunikniona część przejmowania kontroli, to teraz czas na jego starszego brata – cierpienie.
Bo widzisz, ból to jedno – to sygnał, informacja, że coś się dzieje. Ale cierpienie?
Cierpienie wynika z tego, co sobie wkręcasz w głowie.
I tu cały na biało wchodzi Epiktet z cytatem:
„Cierpienie wynika z próby kontrolowania tego, co jest niekontrolowane.”
Rozumiesz, co to znaczy?
Większość ludzi cierpi na własne życzenie, bo łapie się za rzeczy, na które nie mają absolutnie żadnego wpływu.
- Chcesz, żeby ktoś cię lubił? Nie masz kontroli nad cudzymi opiniami.
- Chcesz, żeby świat był sprawiedliwy? Powodzenia, bo nigdy nie był i nie będzie.
- Chcesz, żeby wszystko poszło po twojej myśli? To się obudzisz z ręką w nocniku.
Cierpienie to efekt tego, że próbujesz sterować czymś, czego sterować się nie da.
Co więc można zrobić?
Przestać marnować energię na rzeczy, które są poza twoim wpływem, i skupić się na tym, co możesz zmienić i na co wpływ masz.
Cierpienie to obsesja na punkcie własnych odczuć
I tu z pomocą przychodzi nie kto inny, jak Shoma Morita, który dosłownie rozpracował temat cierpienia na czynniki pierwsze i tutaj cytat:
„Jedynym rozsądnym długoterminowym rozwiązaniem dla zbędnego cierpienia, jest przestać koncentrować się na swoich odczuciach. Odczucia są po to, by je poczuć, a nie po to, by się na nich skupiać.”
Bum! Jeszcze większe szambo się wylało, albo wylałem je teraz ja, no bo jak to..? Jak mam się nie koncentrować na tym, co czuję..? Pojebało Cię Florek już do reszty?
To jest dokładnie to, czego ludzie nie chcą zrozumieć, bo jest im tak pozornie “łatwiej”.
Odczuć się nie analizuje, odczuć się doświadcza.
Czujesz lęk? Okej, to tylko lęk.
Jesteś wkurwiony? Super, gniew to energia – wykorzystaj ją.
Jest ci smutno? Dobra, przyjmij to na klatę jak Bonnie Blue 1000 bolców w 12h i rób po prostu swoje.
Problem zaczyna się, kiedy zaczynasz obsesyjnie analizować, dlaczego coś czujesz i jak to naprawić.
Nie ma czego naprawiać. Emocje po prostu są.
I jeśli zamiast użalać się nad sobą, skupisz się na działaniu, to emocje “same się” poukładają.
Jeśli unikasz cierpienia, unikasz życia
No i teraz kluczowe pytanie: po co w ogóle unikasz cierpienia? To przecież absurd.
Cierpienie to część życia. Wycinając je, wycinasz wszystko.
- Chcesz miłości? Będzie cierpienie.
- Chcesz osiągnięć? Będzie cierpienie.
- Chcesz mieć kontrolę? Będzie cierpienie.
- Chcesz mieć coś czego nie masz? Zapłacisz cierpieniem.
- Chcesz X (podstaw cokolwiek) – będziesz cierpiał.
Nie da się oddzielić jednego od drugiego.
Bo nie ma szczęścia bez bólu.
Nie ma wzrostu bez wyzwań.
Nie ma satysfakcji bez wcześniejszego cierpienia.
Więc jeśli teraz siedzisz i myślisz:
„Ale ja nie chcę cierpieć…”
To mam jedno pytanie: Nie chcesz żyć?
Bo to jest prosty i prawdziwy wybór.
Albo przyjmujesz pełny pakiet – z bólem, z cierpieniem, z niewygodą – ale i z rozwojem, siłą, mocą i spełnieniem.
Albo żyjesz w pół-życiu, w wiecznym strachu przed czymś, czego i tak nigdy nie unikniesz.
Więc co robisz?
To proste..
- Przestajesz kontrolować to, czego nie da się kontrolować.
- Przestajesz rozkminiać swoje emocje – po prostu je czujesz i idziesz dalej.
- Akceptujesz cierpienie jako część życia i przestajesz z nim walczyć.
I wtedy przejmujesz prawdziwą kontrolę.
Nie nad wszystkim. Ale nad sobą.
A to, kurwa, wystarczy.
Ciekawostka.. Wiesz skąd bierze się nadmierna chęć kontrolowania tego, na co nie masz wpływu? Chęć nadmiernej kontroli zewnętrznych rzeczy na które finalnie nie masz żadnego wpływu, bierze się z braku umiejętności kontrolowania samego siebie.
No dobra, jesteśmy już w sumie dość głęboko, ale jak na razie nigdzie nie pojawił się pewien jegomość, a bez niego tu tak trochę pusto i głucho. Jak jesteś u mnie po raz pierwszy, to pewnie nikt szczególny nie przychodzi Ci na myśl, ale jeśli znasz już moją twórczość, to pewnie czujesz o kogo chodzi i kogo Ci tutaj brakuje.
Niedostojnym jest słuchanie Florka, który nie przytacza w swoim przekazie Friedricha Nietzsche, tak samo jak sam Florek, który nie przytacza Nietzschego jest niedostojny, bo.. jak właśnie mawiał Nietzsche.. „Czyż ten, kto chce tłum poruszyć nie musi być aktorem wobec samego siebie? Czyż nie musi samemu sobie wpierw nadać groteskowej wyrazistości i całą swoją osobę i sprawę przedstawić w tym pogrubieniu i uproszczeniu?”
Czy chce poruszyć tłum? Niekoniecznie. Ale na pewno chcę poruszyć Ciebie, byś wreszcie zrobił to, co masz do zrobienia. Jak już jesteśmy przy jednym z moich ulubieńców w dziedzinie filozofii, to znów niedostojnym byłoby pozostawić tę sprawę ni pogrubioną, ni uproszczoną.
To oznacza, że Friedricha Nietzsche ciąg dalszy, bo skoro już ustaliliśmy, że ból i cierpienie są częścią życia, to teraz czas na to, co z nimi zrobić.
I tu mamy jego słynne zdanie i tutaj cytat:
„Ten, kto ma swoje ‘dlaczego’, jest w stanie znieść każde ‘jak’.”
czy też..
“Ten, kto wie, dlaczego żyje, nie troszczy się o to, jak żyje”
Strzała właśnie trafiła w 10tkę niczym Hannibal Lecter w psychikę ofiary.
Masz problem z bólem?
Masz problem z cierpieniem?
Masz problem z tym, że życie nie pieści?
To znaczy, że nie masz ‘dlaczego’.
Bo jeśli wiesz, po co to robisz, to jesteś w stanie wytrzymać wszystko. Jak brzmi Twoje “po co”? Jaki masz POWÓD?
- Sportowiec, który chce wygrać – znosi ból treningów.
- Przedsiębiorca, który buduje imperium – znosi porażki i stres.
- Wojownik, który chce zwyciężyć – znosi rany i trudy walki.
- Lafirynda, która chce zaistnieć – robi 1000 chłopów w 12h.
Czego Ty udajesz, że jeszcze nie wiesz?
Cierpienie bez sensu niszczy.
Cierpienie z sensem – wzmacnia.
To jest dokładnie ta różnica między kimś, kto ulega bólowi, a kimś, kto robi z niego paliwo, które spala się najczyściej.
Kolejny klasyk Nietzschego czas start, i tutaj cytat:
„Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni.”
Nie chodzi o to, żeby unikać na siłę ciosów, które są wystrzelone obok Ciebie, a nie w Ciebie.
Nie chodzi o to, żeby modlić się o łatwiejsze życie.
Chodzi o to, żeby stać się silniejszym skurwielem, który każdy cios wykorzysta do rozwoju.
Bo ból cię nie zatrzyma.
Cierpienie nie zrobi z ciebie wraka, jeśli.. jeśli wiesz, po co to wszystko znosisz.
Więc teraz pytanie do ciebie:
Czy masz swoje ‘dlaczego’? Czy wybrałeś już swoje przejebane?
Jeśli nie – to każdy ból będzie wydawał się bez sensu.
Jeśli tak – to żaden ból cię nie powstrzyma.
No i właśnie, skoro już jesteśmy przy Friedrichu Nietzsche, to pozostańmy dalej przy.. nie zgadniesz.. Friedrichu Nietzsche, który rozwija temat dalej, a my idziemy jeszcze głębiej. I tutaj kolejny cytat.
„Żyć to cierpieć, przeżyć to znaleźć sens w cierpieniu.”
Czyli w skrócie – cierpienie jest obowiązkowe, ale to, co z nim zrobisz, to już twój wybór. Tu nie ma drogi na skróty.
Masz dwie opcje:
- Albo płaczesz, że życie jest niesprawiedliwe i się nad sobą użalasz.
- Albo bierzesz cierpienie na klatę i robisz z niego swoją broń.
Bo przetrwają tylko ci, którzy nadają cierpieniu znaczenie.
Nietzsche mówi wprost: samo cierpienie to nic – ważne jest, co z nim zrobisz.
I teraz spójrz, jak to działa w praktyce:
- Cierpienie, które nie ma sensu = rozpacz
- Cierpienie, które ma sens = siła
Kiedy nie widzisz sensu, cierpienie cię zjada.
Masz doła, świat wydaje się szary, nie chce ci się wstawać z łóżka. Bo nie wiesz, po co się męczysz.
Ale kiedy znajdziesz w tym sens, nadasz temu sens.. nagle cała perspektywa się zmienia, bo zmieniasz ją TY!
Spójrz na historie ludzi, którzy przeszli przez piekło i wyszli silniejsi:
- Victor Frankl – obóz koncentracyjny. Głód, śmierć, upodlenie – ale przeżył, bo nadał temu sens. Napisał książkę, stworzył logoterapię, która pomogła milionom ludzi.
- David Goggins – dzieciństwo w piekle, a dziś symbol odporności psychicznej. Zniósł rzeczy, które większość ludzi by zabiły – ale znalazł w tym sens i stał się jedną z najbardziej zdyscyplinowanych osób na świecie.
- Stephen Hawking – ciało odmówiło mu posłuszeństwa, ale umysł stał się legendą. Gdyby uznał, że cierpienie nie ma sensu, nikt by o nim dzisiaj nie słyszał.
Różnica? Jedni widzą w cierpieniu wyrok, inni widzą w nim szansę. A Ty? Co widziałeś wcześniej, a co widzisz teraz i co z tym zrobisz?
Bo bądźmy szczerzy.. życie Cię skopie i skopało Cię już nie raz i nie dwa i skopie Cię dalej.
Nie pytaj, czy tak się stanie, tylko kiedy i jak mocno..
I w tym momencie masz wybór:
- Możesz płakać i mówić, że to niesprawiedliwe.
- Możesz powiedzieć: „Dobra, skoro już tu jestem, to co mogę z tym zrobić?”
Nietzsche mówi jasno i tutaj cytat: „Przeżyć to znaleźć sens w cierpieniu.”
To znaczy, że masz obowiązek nadać znaczenie temu, co cię spotyka.
Bo jeśli tego nie zrobisz, to cierpienie cię zniszczy.
Ale jeśli znajdziesz w nim wartość, to stanie się twoją supermocą.
Więc zamiast pytać: „Dlaczego mnie to spotyka?”
Zacznij pytać: „Jak mogę to kurwa wykorzystać?”
I wtedy przestajesz być ofiarą i niewolnikiem, a zaczynasz być właścicielem i panem, który naprawdę żyje.
Cierpienie to cena za kontrolę życia, Twojego życia
Dobra, podsumujmy.
Chcesz żyć naprawdę? Będzie bolało.
Chcesz przejmować kontrolę? Będzie niewygodnie.
Chcesz stać się kimś więcej niż przeciętny pajac, który całe życie ucieka przed trudnościami? Przygotuj się na wojnę.
Ale jest w tym wszystkim coś jeszcze..
Cierpienie to nie koniec.
Cierpienie to brama.
Możesz je przeklinać, możesz na nie narzekać, ale to nie zmieni faktu, że życie bez cierpienia nie istnieje.
Więc masz dwa wyjścia:
- Albo będziesz ofiarą swojego bólu – będziesz uciekać, narzekać i liczyć na to, że życie samo się poprawi.
- Albo spojrzysz cierpieniu prosto w oczy i powiesz: „Dobra, skurwielu, ucz mnie i patrz, patrz jak rozgrywam to na swoich zasadach.”
Bo tak jak powiedział Nietzsche:
„Żyć to cierpieć, przeżyć to znaleźć sens w cierpieniu.”
Więc pytanie do ciebie: Jaki sens nadasz swojemu cierpieniu?
Bo wiesz co?
Na końcu nie wygrywa ten, kto miał łatwo.
Nie wygrywa ten, kto dostał życie na tacy.
Wygrywa ten, kto przestał się bać, wziął na siebie ból i zrobił z niego paliwo.
Bo jeśli masz wystarczająco mocne ‘dlaczego’, to żadne ‘jak’ cię nie złamie.
A teraz rusz dupę i przejmij kontrolę, a przy tym pamiętaj o łapce w górę, subie i jeśli uważasz moje treści za wartościowe – polub, udostępnij, zostaw suba, puść je w świat i daj mi w ten sposób feedback, że nie poszło w las i chcesz więcej takich treści.
A jeśli chcesz wreszcie wywalić ścianę i przebić się przez nią skutecznie, zapraszam Cię do indywidualnej współpracy ze mną. Info znajdziesz na oproblemachinaczej.pl/wspolpraca
Sprawdź również moje dwa programy: Oswój demona i Postaw na siebie, które znajdziesz na mojej stronie internetowej.
To był Bartłomiej Florek – oproblemachinaczej.pl